W ciągu ostatnich kilkunastu lat nowe technologie zmieniły nie do poznania rynek muzyczny. Przeniesienie muzyki z nośników fizycznych na platformy streamingowe i do internetu zmieniło zadania wytwórni muzycznych i zasady ich współpracy z artystami. Cyfrowy serwis marketingowy wyparł promowanie utworów m.in. w radiu. – To jest właśnie różnica: nie tylko muzyka jest ważna, żeby artysta „się słuchał” w nowych mediach – zauważa Sławomir Kochański z wytwórni Universal Music Polska. Fizyczna sprzedaż nośników muzyki, jakimi są np. płyty CD, odchodzi do lamusa, choć w Polsce i tak wciąż jest dosyć silna. Wkrótce jednak będą je kupować w zasadzie wyłącznie kolekcjonerzy.
Według marcowych analiz IFPI (International Federation of the Phonographic Industry), organizacji non-profit reprezentującej interesy przemysłu muzycznego z całego świata, światowe przychody z nagrań muzycznych wyniosły w 2020 roku 21,6 mld dol., co stanowi wzrost o 7,4 proc. rok do roku. Raport IFPI „Global Music Report” wskazuje, że był to szósty z rzędu rok wzrostu światowego przemysłu muzycznego po prawie dwóch dekadach stopniowego spadku. Największy spadek branża odnotowała w 2014 roku, kiedy przychody były najniższe od 20 lat, czyli na poziomie 14 mld dol., prawie o 10 mld dol. mniej niż 15 lat wcześniej. Wtedy wytwórnie płytowe i artyści poszli w ślady konsumentów, przyjmując, że przyszłość muzyki leży w dystrybucji cyfrowej.
– Technologia wpłynęła niesamowicie na przemysł muzyczny, wszystko właściwie odwróciła do góry nogami. Okazało się, że sposób konsumpcji muzyki tak bardzo się zmienił, że my jako największa wytwórnia na świecie musieliśmy się do tego trendu dostosować – przyznaje w rozmowie z agencją Newseria Biznes Sławomir Kochański. – Musieliśmy zacząć inaczej się komunikować z odbiorcą, stawiać na inne rzeczy, odsunąć na drugi plan sprzedaż fizyczną. Jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się rynków na świecie pod kątem liczby subskrypcji płatnych, więc w szczególności technologia streamingowa bardzo zmieniła ekosystem, w którym się obracamy.
Już w 2020 roku muzyka cyfrowa stanowiła lwią część światowych przychodów z muzyki, a same usługi strumieniowania odpowiadały za 62 proc. całkowitej sprzedaży w branży. Według IFPI do końca 2020 roku z płatnej subskrypcji streamingu muzyki korzystało 443 mln ludzi. Z jednej strony przejście na dystrybucję cyfrową pogrążyło przemysł muzyczny, z drugiej – pomogło zahamować spadek. W latach 2001–2010 sprzedaż muzyki na nośnikach fizycznych spadła o ponad 60 proc. (do 14 mld dol.), z kolei sprzedaż muzyki cyfrowej wzrosła z zera do 4 mld dol., co nawet w niewielkim stopniu nie zrównoważyło spadku sprzedaży płyt CD. Dopiero pojawienie się i rozpowszechnienie usług strumieniowania muzyki sprawiło, że losy branży muzycznej zaczęły się odwracać. Jak wskazuje IFPI, w 2020 roku rynek europejski – drugi największy na świecie – urósł o 3,5 proc., ale wzrost w obszarze streamingu wyniósł ponad 20 proc.
Zmiany zachodzące od lat na rynku mają wpływ na wachlarz usług oferowanych przez wytwórnie muzyczne i ich współpracę z artystami
– Kiedyś wytwórnia odkrywała talenty, budowała je zupełnie od zera. W tej chwili dajemy artystom pełny serwis na najwyższym poziomie. Dążymy do tego, żeby, po pierwsze, artysta, który jest z nami, znalazł się na wszystkich możliwych serwisach streamingowych na świecie, a jest ich teraz ponad 400. Specjalizujemy się w obsłudze artystycznej i marketingowej wykonawcy. Zależy nam na tym, żeby artyści dostali najlepszy możliwy cyfrowy serwis marketingowy i na to głównie stawiamy – wyjaśnia digital director w Universal Music Polska. – Kiedyś bazowało się głównie na radiu i innych tradycyjnych formach przekazu. Dzisiaj nacisk kładzie się na media cyfrowe i artysta różnymi sposobami, nie tylko muzycznymi, jest tam promowany. To jest właśnie różnica: nie tylko muzyka jest ważna.
Nowy kanał dystrybucji muzyki, jakim jest internet, przekłada się na sprzedaż fizycznych nośników. O ile winyle przeżywają renesans, o tyle płyty kompaktowe odchodzą do lamusa. Według zrzeszenia amerykańskich wydawców muzyki Recording Industry Association of America (RIAA) sprzedaż albumów CD w Stanach Zjednoczonych spadła o 97 proc. od szczytu w 2000 roku. Potwierdza to analiza rynku muzycznego wykonana przez firmę Statista – w 2020 roku w USA sprzedano 31,6 mln albumów CD, co stanowi mniej niż 4 proc. przychodów branży muzycznej.
Z kolei podsumowanie 2021 roku przez British Phonographic Industry wskazuje na podobne trendy na brytyjskim rynku. Tamtejszą sprzedaż płyt CD wprawdzie pobudziły premiery nowych albumów Abby, Adele i Eda Sheerana, ale i tak odnotowała ona 12-proc. spadek (14 mln sztuk). Z kolei szacowany wzrost sprzedaży winyli to 10 proc. (5,3 mln sztuk). Poziom sprzedaży tego nośnika jest najwyższy od ponad trzech dekad. Streaming w ostatnim roku wzrósł o 25 proc. i dziś odpowiada za 83 proc. konsumpcji muzyki na brytyjskim rynku.
– Polska jest wbrew pozorom bardzo fizycznym rynkiem. Ludzie lubią kupować płyty, ustawiać je na półkach, ale z drugiej strony uruchamiają aplikację streamingową i słuchają muzyki, w ogóle nie odpakowując płyt. Jest tu więc element kolekcjonerstwa. On jest ważny np. w hip-hopie, który jest numerem jeden, jeśli chodzi o streaming w ogóle. W dalszym ciągu widzimy jednak, że z roku na rok liczba płyt sprzedawanych w sklepach jest mniejsza, a coraz więcej ludzi korzysta z aplikacji streamingowych – wyjaśnia przedstawiciel polskiego oddziału wytwórni Universal Music.
W jego opinii szeroko dostępna dystrybucja internetowa muzyki pozytywnie wpływa na skalę piractwa
– Skala piractwa jest dużo mniejsza, bo dostępność muzyki online jest tak powszechna i prosta, że nawet nie opłaca się „piracić”. Oczywiście są serwisy darmowe, na których pojawiają się tzw. wrzutki muzyki, które nie są przez nas autoryzowane, ale są też narzędzia, żeby to szybko eliminować. W mojej ocenie piractwo w tej chwili się nie opłaca, bo serwisy streamingowe są bardzo dostępne – uważa Sławomir Kochański.
Wpływ technologii na rynek muzyczny, artystów i wytwórnie był tematem debaty zorganizowanej podczas jednego z Thursday Gathering. To coczwartkowe imprezy, które odbywają się w warszawskim Varso przy ul. Chmielnej. Organizatorem spotkań, które co tydzień gromadzą społeczność innowatorów, jest Fundacja Venture Café Warsaw.